niedziela, 19 grudnia 2010

If you really knew me...

 wiatrakus zimus

Obejrzałam dziś dwa odcinki House'a i spodobała mi się piosenka, która leciała na samym końcu ósmego odcinka (siódma seria), a nie znam tytułu (już znam! Jude - I know). :-) Ogółem pytałam się taty, kiedy będą nowe odcinki... odpowiedział mi, że po świętach. Bum! Jestem oburzona na TVN, że puszczają "Pamiętniki wampirów". Zamiast o niebo lepszej "Czystej krwi" dają taki nudny serial. =.= Ale dam mu szansę i nagram sobie pierwszy odcinek. Sprawdzę, czy rzeczywiście jest tak głupi jak książka (czytałam bodajże dwie części, nie zaintrygowały mnie). Od minionego tygodnia nie ma nic ciekawego w telewizji, oprócz wspomnianego w tytule dokumentu "If you really knew me" (dla polskojęzycznych: "Jeśli naprawdę mnie znasz..."), który oglądałam dzisiaj na MTV i praktycznie przez cały czas płakałam. Szkoda, że takich akcji nie organizują w Polce. Czyli: zrzeszania całej szkoły i opowiadania o najbardziej osobistych, bolesnych problemach i przeżyciach całkiem obcym osobom. Dzięki temu życie w szkole się zmienia i szkoła staje się całkiem przyjazną placówką, bez zbędnych klik... tudzież grup. Chociaż nie wiem, czy w Polsce by się to przyjęło... Całkiem inna kultura. Może kiedyś "ktoś" coś podobnego zorganizuje w naszym ojczystym kraju.

Idę zaraz zrobić sobie Book Time, troszkę powtórzyć przed jutrzejszym sprawdzianem z matematyki (geometria - zło konieczne). Tata zakupił mi nowe słuchawki, łii. Karo mi wczoraj też dała słuchawki, więc je sobie zostawię na "czarną godzinę". :-) Obcięłam i pomalowałam sobie paznokcie - najwyższy czas przywrócić normalny wygląd moim dłoniom. :D

Przyszły tydzień będzie naprawdę cudownym tygodniem, I hope so. A teraz idę stąd! Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz