wtorek, 5 sierpnia 2014

Blogerskie wakacje.

MASA ZDJĘĆ
Miałam wiele planów na tegoroczne wakacje, które czas zweryfikował. Bardzo chciałam spędzić cztery dni na Open'erze, dwa tygodnie we Włoszech lub Francji, a także wybrać się na tydzień do Wrocławia, do mojej przyjaciółki, i na szaloną wycieczkę do Krakowa. Nigdzie z wymienionych miejsc się nie pojawiłam, ale nie żałuję, bo też nie mam czego. Nie można mieć wszystkiego. To powinna być moja dewiza życiowa albo przynajmniej fraza, którą powinnam sobie wziąć głęboko do serca. Zdecydowanie zbyt wiele chcę i zbyt wiele wymagam. Spędziłam przyjemny tydzień w Grecji i chociaż z początku nie zachowywałam się w porządku wobec moich rodziców, denerwowałam ich i siebie samą, to później się zreflektowałam i zaczęłam się cieszyć wyjazdem - w końcu nie każdy może sobie na wojaże pozwolić. Po powrocie zachorowałam i musiałam wyleczyć przeziębienie, które mnie niefortunnie dopadło (zupełnie jak w zeszłe wakacje). Pewnie to była kara za wieczne niezadowolenie i narzekanie. Wreszcie mogę przejść do main topic moich wynurzeń, a mianowicie wycieczki do Warszawy w towarzystwie Claudii. Wycieczka nie byłaby niczym nadzwyczajnym, gdybym nie przebywała wśród ludzi, których znam jedynie z blogerskiej grupy na Facebooku czy też z blogów przez nich prowadzonych. Z całej gamy osób, w towarzystwie których się obracałam, widziałam się jedynie raz z Claudią i Kat w kwietniu. Z nimi też spędziłam te pięć dni - Kat udzieliła nam miejsca do spania i podjęła się oprowadzania po Warszawie (jakże profesjonalnie to brzmi...). Po przyjeździe do stolicy rzuciłyśmy się od razu na spotkanie z dziewczynami z BKWA - moją ulubioną blogerką Biną, którą już od dawna chciałam poznać osobiście, Marleną i Ewą. Dzień później jeszcze udało nam się spotkać z Kasią. W skrócie napiszę, że jestem naprawdę zadowolona z możliwości poznania dziewczyn osobiście i potwierdzenia nie po raz pierwszy, że w czeluściach internetu można zawiązać znajomości, które skutkują przyjemnym spędzaniem czasu i mogą się nawet rozwinąć w długotrwałą przyjaźń (czego też doświadczyłam). Nie żałuję, że pojechałam, bo dobrze się bawiłam, poznałam Warszawę "od kuchni", dzięki Kat zasmakowałam w Krowarzywach i żałuję, że podobnych knajpek nie ma w Trójmieście - byłaby to świetna alternatywa na kanapki z Subwaya. Mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że w przyszłości powtórzymy te spotkania. To chyba koniec mojej ultrakrótkiej relacji z pięciodniowego pobytu w stolicy. Ale nie kończę jeszcze posta, bo jest coś więcej...


... zaraz po powrocie z Warszawy, z walizką w jednej ręce, z bułką otrzymaną w Polskim Busie w drugiej, pobiegłam na spotkanie z Karoliną, z którą obliczyłyśmy, że znamy się około dwóch lat i to jedna z niewielu osób z BKWA, które znałam... przed BKWA. Cieszyłam się całą drogę na to spotkanie - powtórka będzie już niedługo, can't wait. Spędziłyśmy przyjemne dwie godziny w mojej ulubionej kawiarni RETRO w Gdańsku, a buzie nam się właściwie nie zamykały. Czułam się właściwie, jakbym spotkała się ze starą znajomą, co mnie trochę pozytywnie zaskoczyło. Mam nadzieję, że Karolina też miło wspomina ten czas i że kiedy już zamieszka w Poznaniu, wpadnie raz czy dwa do Gdańska lub pozwoli mi wpaść do niej, ha, ha (w tej chwili się narzucam, ale co mi szkodzi, raz się żyje). Wybaczcie mi, że zamieszczam tak mało zdjęć, ale nie było właściwie chwili, żeby cokolwiek napstrykać, a poza tym minimalizm jest w modzie - tak sobie to tłumaczę.

4 komentarze:

  1. Chociaż część planów nie wypaliła to widzę, że spędzałaś czas aktywnie. Sama nigdy nie miałam okazji spotkać się z kimś blogosfery.

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaaaa, nawet nie wiesz, jakiego banana mam na twarzy, czytając ten post, a szczególnie ostatni akapit! :D pewnie, że świetnie się bawiłam, pewnie, że możesz wpaść do Poznania (i to wcale nie jest wpraszanie, bo przecież sama Cię zaprosiłam :D). i również can't wait na nasze kolejne spotkanie, które będzie już za niecałe dwa tygodnie! aaaa, ale super *.*
    i tak btw, masz stuprocentową rację - nie można mieć wszystkiego, więc cieszmy się z tego, co już przeżyliśmy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że mimo to świetnie się bawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem faktycznie wszystkie albo większość planów szlag trafi, ale jednak spędziłaś ten czas całkiem fajnie :)

    OdpowiedzUsuń