sobota, 22 lutego 2014

I can't fly, I never really could.

miś
Muzyka i prace domowe, czyli typowe połączenie sobotniego wieczoru. Próbuję zmniejszyć stos książek zalegających na moim biurku, ale jeszcze wiele przede mną. Utknęłam na matematyce, postanawiając coś naskrobać na blogu, bo nie wiadomo, kiedy nadejdzie kolejny "czas objawienia". Właściwie to nie mam zbyt wiele wam do przekazania, w każdym razie nic, co zmieniłoby wasze spojrzenie na świat. Mogę wam za to powiedzieć, iż ostatnio miewam bardzo dobry humor. Coraz częściej na dworze pojawia się słońce, temperatura wzrosła do sześciu stopni Celsjusza, na moich stopach codziennie goszczą inne buty - życie jak w raju. Gdybym jeszcze w piątkowe wieczory miała z kim wychodzić na miasto... Ponoć wiosna i miłość idą ze sobą w parze. Jest ósmy tydzień roku, a na moim koncie bibliotecznym widnieje siedem przeczytanych książek - to nie jest aż taki zły wynik jak na zapracowaną licealistkę, prawda? Okay, nie mogę wyolbrzymiać, inni mają gorzej, zatem pomińmy zapracowaną. Co prawda spędziłam aż cztery tygodnie (miesiąc!) poza szkołą... ale to nieważne. W ogóle ilość przeczytanych książek jest nieważna, ale ja chciałam się pochwalić swoją dumą, bo innych osiągnięć w moim życiu się nie uświadczy. Dzisiaj nie chciało mi się żyć, choć słońce waliło do domu drzwiami i oknami, zatem przesiedziałam cały dzień w łóżku, czytając książkę (mało ambitny Sparks, "Ostatnia piosenka", ale potem ruszam z "Wielkim Gatsbym", bo chcę wreszcie obejrzeć film) i oglądając film (a dokładniej dwa - "Idy marcowe" z przystojnym Ryanem Goslingiem oraz "Bez mojej zgody" z Cameron Diaz w roli nadopiekuńczej i egoistycznej matki). Tak to jest, jak się olejuje włosy i ma się zbyt wielkiego lenia, żeby z rana ten syf zmyć... aż mnie brzuch rozbolał. Przypomniało mi to o pozytywnym działaniu skrzypokrzywy na moją cerę. Od ponad miesiąca piję napar z tych dwóch roślin i do zeszłego tygodnia nic specjalnego się nie działo... aż nagle zauważyłam, iż jeżdżąc łapą po czole, nic mi o nią nie haczy. Spoglądając w lustro, widzę tylko zaczerwienienia po dawnych syfkach, które mam w zwyczaju rozdrapywać, kiedy czytam książkę i nie panuję nad swoimi ruchami (ok, to brzmi co najmniej dziwnie). Wygląd całej mojej twarzy się nieco zmienił, co zawdzięczam też używaniu kremów na noc i na dzień. No, nie są to kremy stricte na noc i na dzień, jeden jest na dzień, a używam go na noc, drugi jest matujący, zatem używam go na dzień... Nawilżenie i mat, to w moim przypadku sposób na unikanie makijażu. Faktem jest, iż nie wytrzymałabym z zakrytą makijażem twarzą dnia, dlatego też go nie stosuję (nie rozumiem ludzi, którzy się czują w nim komfortowo, naprawdę). Mój blog składa się z płycizn intelektualnych, ciekawe, dlaczego to czytacie... Aby wam więcej czasu nie zajmować, wrócę do odrabiania pracy domowej, a jestem teraz przy angielskim. I na nim zakończę, gdyż mam do zrobienia dwie strony słowotwórstwa, co jest tak strasznie trudne (w tej chwili następuje wyimaginowany wybuch płaczu, bo tak). Dobranoc, moi drodzy.

Oświadczam, iż jestem oficjalnie zdrowa od ponad tygodnia! Życzycie mi zdrowia i towarzystwa już od dwóch tygodni, ha, ha, dziękuję wam, to miłe!

7 komentarzy:

  1. ja mam nadzieję, że jak będzie coraz więcej słońca to mój humor również będzie coraz lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama ostatnio piłam sobie skrzyp i pokrzywę i na razie muszę zrobić sobie przerwę bo jednak wymaga to troszkę zachodu bo trzeba sobie pogotować te ziółka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na razie czerpię korzyści z połowy ferii, chociaż te i tak lecą zbyt szybko. I chociaż słońce aż kusi, żeby wyjść na dwór i złapać trochę zdrowych promieni słonecznych, to jednak to nie poprawia mojego humoru. Dzisiejszy dzień poświęcony jest jedynie na leżeniu w łóżku i na użalaniu się nad sobą. Poza tym podoba mi się szata graficzna Twojego bloga i wcześniejsze opowiadania, więc pozwolę sobie dodać się do obserwowanych. Pozdrawiam i zapraszam do mnie, może mój blog także Ci się spodoba ;) child-irony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry humor nigdy nie jest zły c: A gorszą płycizną jest pierdyliard fot schabowego, bo na obiad był.
    Chodzi za mną schabowy, taki jak w Polsce jadłam zawsze. Chce do Polski.
    Dobra, nie napiszę Ci produktywnego komcia, sorky :c

    OdpowiedzUsuń
  5. "skrzypokrzywa", ale hybryda! :D
    życzę mnóstwo zdrowia, ja mam straszny kaszel.. :<
    pozdrawiam misia! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam, bo lubię wiedzieć, co u Ciebie :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka jeszcze raz w takim układzie :*
    Szkoda, bo fajnie się z Tobą pisze... Ta niechęć ma jakąś konkretną przyczynę?

    OdpowiedzUsuń