piątek, 3 maja 2013

Yeah, I'm afraid of sharks. But not the dark.

 bonfire, ludzie

Mam trzy głowy, ale na szczęście ich tu nie widzicie. Hej, ho, wróciłam o siódmej z ogniska. Noc minęła mi zimno, śmierdząco, nerwowo i ogólnie do kitu, ale wieczór był udany. Stwierdzam, że pogoda, którą mamy za oknem, nie jest odpowiednia na spanko w namiocie, mimo trzech warstw ubrań, koca i śpiwora. Gratuluję sobie samej, że nie wzięłam dodatkowych skarpetek. Wchodząc pod prysznic, czułam się jak dziecko wojny, które wróciło z porannej bitwy, i mimo szorowania, nie pozbyłam się całkowicie piętna dymiącego ogniska - moje włosy nadal śmierdzą. Miałam dzisiaj wyjątkowego pecha również co do wody, rozumiecie to? Dwie godziny temu weszłam zadowolona do łazienki, ciesząc się ze wspaniałomyślnego postanowienia, odkręciłam kran i napełniłam wannę. Wszystko ładnie, pięknie, ale okazało się, że woda jest letnia. Nici z mojego wieczorku relaksacyjnego. Wróciłam do pokoju zła, no i czysta, jeden plus. Mam ochotę dzisiaj pisać takie krótkie zdania z jednym orzeczeniem, ten palec wskazujący sam wędruje do kropki... Jakby nie patrzeć, taki wczesny powrót do domu sprawił, że zrobiłam wiele pożytecznych rzeczy. Dostarczyłam sobie rozrywki w postaci Simsów i trzech odcinków House'a, sprzątnęłam cały pokój, bo jak szaleć z czystością, to na całego (noc w syfie zdecydowanie nawraca), no i... nie wiem, co, ha, ha, mało jadłam! Wpadłam na świetny pomysł, którego nie zrealizuję, a mianowicie picie szklanki wody co dwie godziny. W ciągu dnia mogłabym pić około sześciu 250 ml szklanek wody, żeby zrównoważyć poziom płynów w organizmie, bo na razie tylko sprawiam, że mój organizm się odwadnia. No dobra, nie jest jeszcze ze mną tak źle, przynajmniej pod względem napitku. Ale widziałam dzisiaj w telewizji zapowiedź jutrzejszego "Dzień dobry, TVN", w którym będą mówić o tym, jak pozbyć się u dzieci "nadprogramowych kilogramów". Pokazali w tej zapowiedzi dziewczynkę, która sięgała po słodycze, no i tak stwierdziłam, że ona jest mną. Aaa, to straszne. Chyba nagram sobie ten odcinek, może powiedzą coś odkrywczego, poradzą, jaką dietę należy stosować, by poprawić sobie samopoczucie czy pozbyć się słodyczowego nałogu. Sorry, I'm addicted. Bo jak tak patrzę na moje codzienne wędrówki do kuchni przypominające trochę te z Władcy Pierścieni (w sensie, że takie... ważne i decydujące o być czy nie być), to wychodzi na to, że 80% moich posiłków to słodkie. Dzisiaj na przykład zjadłam dwie miski Cini Minis, dwa ciepłe lody z Biedronki i pierś z kurczaka. WIDZICIE?! Straszne. A jak do tego dodać dwa kubki herbaty z łyżeczką cukru i kilkanaście łyków Coca-Coli, to... Aż pomyślałam, żeby zjeść sobie winogrona, ale jest noc i w sumie nie mam ochoty. Zanudziłam was tym postem, już chyba setny raz piszę o mojej niewłaściwej diecie, to nudne. Powinnam teraz napisać na początku postu, żeby nikt go nie czytał, ale tego nie zrobię, bo jestem śpiąca, leniwa i ogólnie nikt mnie nie posłucha. Heheszki. Wizja przyszłego tygodnia i fakt, że nie sięgnęłam do stosu kartek z informacjami na sprawdziany, sprawia, że mam ochotę się pochlastać, ewentualnie zadzwonić po mojego sobowtóra, by się tym zajął za mnie... W takich chwilach chciałabym być psem, najlepiej Easym. W gruncie rzeczy jesteśmy do siebie podobni - oboje lubimy słodkie lenistwo i jedzenie.

12 komentarzy:

  1. Ach, uwielbiam takie biwakowanie! Tylko poranki po takim biwakowaniu są najgorsze. Jak sobie przypomnę ostatni wypad pod namiot, to jeszcze mnie kości bolą. Dwa koce do dyspozycji i bluza. Teren nie równy, krzywo, twardo i w ogóle spać się nie da. Później wszystkie kości czułam. Jak wróciłam do domu, to nawet mój stary materac ze sterczącymi sprężynami był super wygodny. Taki cud.
    Ale ciesz się, że w ogóle wodę jakąś miałaś. Pamiętam, że kiedyś pojechałam na rowerową wycieczkę terenową i wróciłam potem cała mokra, spocona i ubłocona. A tu co? Okazuje się, że wody nie ma i nie będzie przez kilka dni. Powrót do korzeni, normalnie.
    A ja już się nie mogę drugiego semestru doczekać, bo będę miała dietetykę i w końcu nauczę się, co jeść, aby nie przytyć. Trzeba to jakoś łączyć, ale niestety nie mam o tym żadnego pojęcia. Jak na razie.

    Kurczak na ognisku wymiata ;D
    Często ogniska robimy, więc postanowiliśmy zainwestować w takie wymyślne cuś ;D
    W nocy byłoby najlepiej, ale z kolei przeszkadzam w spaniu swoim stukaniem w klawiaturę, a nie ma już tu żadnego innego wolnego pokoju, aby móc się tam przenieść >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba jeszcze o tej porze roku nie zdecydowałabym się na spanie w namiocie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Paragraf 22" to książka, którą właśnie męczę. Zupełnie w moim stylu - trochę sarkastyczna, trochę ironiczna.

    Przyznam szczerze, że moja majówka mnie rozczarowała. Były wielkie plany, z których nic nie wyszło, w dużej mierze przez pogodę. Jeszcze dziś moja paczka miała organizować ognisko, jednak ja chyba spasuję - weekend wolę poświęcić na naukę. Ale cieszę się, że przynajmniej Ty się dobrze bawiłaś! :)

    Uzależnienie od czekolady? Myślę, że każdy przez to kiedyś przechodził, przechodzi lub przechodzić będzie. To taki okres, z czasem to minie lub zmaleje. Przynajmniej u mnie tak było ;)
    Ale myślę, że w XXI wieku każdy z nas ma jakieś uzależnienia. I, uwierz, Twoje uzależnienie od czekolady jest o wiele lepsze niż nikotyna, napoje alkoholowe czy środki odurzające.
    Poza tym, o ile dobrze pamiętam ze zdjęć, które pojawiły się na już na blogu, jesteś szczupła dziewczyną i nie musisz martwić się ponadprogramowymi kilogramami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja książki rozgrywa się w okresie drugiej wojny światowej. Głównym bohaterem jest ekscentryczny generał Yossarian, który wedle prawa o nazwie "Paragraf 22" musi cenzurować szpitalne listy innych oficerów. Na razie wiem tylko tyle, bo jestem dopiero na 30 stronie :< Ale już od samego początku zakochałam się w stylu autora. Co więcej na podstawie tej historii nakręcony został film i mam w planach go obejrzeć, po przeczytaniu książki oczywiście! :D

      U mnie pogoda niestety nie za ładna, ciągle zanosi się na deszcz, ale po południu też mam zamiar wybrać się na rower, trochę się przewietrzyć :)

      Ale czy warto rezygnować ze słodyczy, które dają nam tyle szczęścia? Ja staram się je ograniczać i jeść więcej zielonego, na razie tyle.

      Usuń
  4. Mój umysł działa w taki pokręcony sposób, że jak bierze się za przekręcanie, to wychodzi mu to tak jak przeciętnemu Japończykowi mówienie po angielsku - legendarnie dziwacznie. Niestety, nie mogę wziąć z Ciebie przykładu i niszczyć sobie osobowości - najpierw musiałabym ją mieć, jestem tak szara i bezpłciowa, że nawet osobowości jasno określonej nie mam. Mieszczą się już ponad rok, jestem Rasputinem!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kocham słodycze, ale wiem, że nie wolno mi ich jeść ze względu na siedzący tryb życia. Tabliczka czekolady, jeśli już sobie na nią pozwalam, starcza mi średnio na cztery dni. Nie było to łatwe, ale wytrenowałam wolę :) Silna z niej teraz dziołcha :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo, na samą myśl o biwaku w taką pogodę, przechodzi mnie dreszcz. Ja już po godzinie zamieniłabym się w sopel lodu. Ognisko , fajnie, ale spać... Gratuluję odwagi :D
    Letnia woda, gdy jesteś nastawiona na gorącą kąpiel ? Znam to uczucie. W takich momentach trafia mnie po prostu szlak .
    Oj House'a też od czasu do czasu lubię sobie wciągnąć. Jakoś tak uzależnia ;p
    Z tą wodą to dobry pomysł. Jak będziesz tyle piła , to wątpię byś miała jeszcze jakieś wolne miejsce na obżeranie się . Słyszałam nawet taki kawał.
    Muszę się przyznać, że kiedy przeczytałam o tej dziewczynce pożerającej słodycze, to padłam. Kocham czytać Twoje posty! Jakoś zawsze mnie tak miło elektryzują. Może dlatego , że często mam podobne spostrzeżenia. Ja również kocham wcinać słodycze i nie wiem jakby od tego uciec. Jakbyś znalazła jakiś dobry sposób daj znać :)
    Nie martw się, ja także jeszcze nie zasiadłam do nauki... Chyba także zastanowię się nad zamienieniem się w psa :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie - wyposażenie. Tego było nam w 100% brak. Mieliśmy tylko namiot + dwa średniej grubości koce. A my właśnie się w takim szczerym polu pod krzaczorami rozbiliśmy. Tam chyba wcześniej jakieś zboże rosło, czy ki diabeł.
    Tutaj to czasami takie spartańskie warunki mam, że hoho!
    Najpierw sama sobie takich porad udzielę. Dietetyczka drogo wychodzi, a tak to sama sobie będę mogła do siebie na konsultacje przychodzić.
    No można, można... a ja od niedawna mam taki tłok w domu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czy chciałabym coś takiego opowiadać ;D
    Najbardziej to ja bym chciała te porady dietetyczne na sobie wykorzystać ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. jak dobrze jest słyszeć, że nie tylko ja jestem uzależniona od słodyczy... xD mogłabym je jeść tonami! a właśnie, naszła mnie ochota na coś słodkiego, zaraz wracam.
    już jestem. pycha ciacha mama kupiła :D
    kuuurde, zrobiłabym sobie jakieś ognicho... ale oczywiście nie mam gdzie :/ tylko same grille xd
    ona właśnie nienawidzi stóp i była przerażona! xD
    dlatego też właśnie się dziwimy. a najlepsze jest to, że dużo osób tak myśli, dopóki im nie powiemy. to jest dziwne... ;O
    mi wycieczkę odwołali, bo pierwsze klasy zaczęły się wypisywać, no fuck -.- coś chyba nie mamy szczęścia do szkolnych wycieczek w tym roku :/
    dobrze prawisz :D

    OdpowiedzUsuń