niedziela, 10 marca 2013

tourist history

podziwiam widoki (widzicie mnie?)

Mogę was dzisiaj trochę pomęczyć swoją obecnością? Bo mi myśli ulecą, jeśli ich nie zapiszę. Trochę sobie zażartowałam, bowiem w mojej głowie panuje istny chaos i zamieszanie na szeroką skalę. Nie wiem, czym sobie to zawdzięczam. Być może tym, że jestem po prostu zmęczona, cały dzień na nogach, galeria przeleciana wzdłuż i wszerz. Trzeba gdzieś wylać nagromadzoną frustrację. Przed chwilą wpadłam na zdjęcie moich pleców sprzed roku (miałam wysypkę, trzeba było udokumentować ten fakt) i trochę mnie przybiło, ponieważ dzisiaj wyglądają trochę bardzo źle. Przytyłam, no, niedobrze mi z tym. A ja chcę się czuć bardzo dobrze w swoim ciele, a dzisiaj się nie czuję, na pewno nie na sto procent. Każdy wie, że nie zrobię nic w kierunku odchudzania, każdy wie, że uważam to za idiotyzm. Ale pragnę choć trochę pokazać, że się nie lenię i że chcę wyglądać choć o cal lepiej. Za dużo w tym patosu, za mało działania. Zamilknę więc, bo takie czcze gadanie niczego nie zmieni i do niczego nie poprowadzi. Właściwie to dzisiejszy post powinien zostać przeze mnie usunięty, bo z tych myśli ulotnych nie zostało nic. Płycizny intelektualne upadły jeszcze niżej. Powinnam zapłakać nad swoim zdegenerowanym umysłem, z którego nie potrafię wycisnąć nic poza tym, czego próbkę macie wyżej. W moim życiu już od dłuższego czasu panuje zastój uczuciowy, szkoła mi zabiera dwie trzecie człowieczeństwa, a tą jedną trzecią chowam w skrytce na lepszy dzień. Aż mnie dopadł katar wieczorny, poczekajcie sekundkę, chusteczkę zużyję. Jeśli ktoś smarka dwa dni w tą samą chusteczkę, niech podniesie łapkę w górę i przybije mi piąteczkę. Tak, moi kochani, siedzę tutaj nadal, dochodzi pierwsza w nocy, a ja nie wpadłam na nic wielkiego. Nawiążę zatem do dnia dzisiejszego. Pochwalę się, że już więcej nie będę nikomu zazdrościć czarnych spodni, a to już jest coś! Zaopatrzyłam się we własne, są piękne i nikt mi nie powie, że do mnie nie pasują, bo pasują idealnie. Natomiast co do całej reszty zakuposzału... nic specjalnego. Tegoroczne trendy wymyślał rolnik z doliny kolorowego okrucieństwa, te wszystkie łaty i łatki, pomieszanie z poplątaniem, niskiej jakości materiał, metki z wysokimi cenami... to nie dla mnie. Ale parkę sobie upatrzyłam, trochę droższą od poprzedniej, którą znalazłam w Internecie, trochę bardziej toporną i cięższą, ale jednak... stosunkowo ładną. Mówię to tylko dlatego, że tej z Internetu stacjonarnie nie uświadczyłam. Tak samo jak pięknej koszuli - chyba zacznę prosić i błagać rodziców o sprezentowanie mi jej, bo naprawdę mnie urzekła; nawet jak do mnie nie będzie pasować, to będę ją pożerać wzrokiem. Co jak co, ale motyw kwiatów mi się podoba. Tutaj jest właśnie taki delikatny, stonowany, nienachalny. Aż czuć powiew wiosny. Podobnie w zwiewnej sukience, w której chyba motyw z koszuli umieszczono na brzuchu. Zaspokaja to moje pragnienie piękna i przyjemnie się patrzy. Czujecie się wystarczająco zanudzeni? Pocieszę was - to już koniec. Uśmiechnijcie się, jutro poniedziałek. HŁEHŁEHŁE.

7 komentarzy:

  1. Ja natomiast chwilami nie potrafię wytrzymać ze swoją twarzą. Młodzieńczy trądzik daje o sobie znać. Jednak ostatnimi czasy mam wrażenie, że to już początek końca paroletniej walki. :) Nadzieja jest.

    Ja miałam swoje piękne, idealne, czarne spodnie. Ale niefortunnie upadłam, pojechałam po panelach i widoczna dziura na kolanie jest... Moja koordynacja ruchowa jest porażką. ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, nie tylko Ty odczuwasz potrzebę zrobienia czegoś ze sobą, a i tak kończy się na leżeniu xd jednak ja już sobie postanowiłam - od wiosny biegam. nie sprecyzowałam tylko której, ale od którejś tam wiosny będę. kiedyś czy coś.
    ta, jedyna roślinka w doniczce, która się u mnie trzyma, to jakieś sztuczne coś kupione kiedyś dawno. ale w sumie wygląda jak prawdziwy i stwarza pozornie, iż jestem dobrym ogrodnikiem, więc nie jest źle! :D
    to masz fajnie u siebie. ja za bierzmowanie 2 lata temu płaciłam 30 zł, w tym roku mój brat płaci już 50 zł. ciekawa jestem, ile będzie za rok! w sumie to nie dziwię się, że Benedykt zrezygnował. sama też bym chyba tak zrobiła, widząc co się dzieje z Kościołem. tym bardziej, że jest chory..

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile bym dała, żeby doba była o paręnaście godzin dłuższa!

    Oj, ja też mam krzywe zęby. Z tym, że przez parę lat w podstawówce miałam wyjmowany aparat, który zakładałam na kilka godzin. Teraz prawdopodobnie będę musiała samodzielnie zainwestować w stały aparat, a to koszt rzędu ponad 3000zł. Masakra jakaś. :||
    Wiesz, w sumie nie dziwię się dziewczynie. Mi samej powoli przygasa trądzik (aktualnie pomaga mi maseczka Siarkowa moc, polecam!), ale mimo wszystko czasami nawalę sobie tapety. Powód jest bardzo prosty - mimo wszystko odnoszę wrażenie, że ludzie patrzą się na moje krosty, krostki... Że widzą to, co ja widzę...
    Ja ze swoimi czarnymi spodniami już raczej nic nie zrobię. ;)) Próbowałam jakoś delikatnie zszyć dziurkę, ale gołym okiem widać, że coś robione tam było. ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi też niedobrze z utyciem .... :D ale zima się kończy, więc trzeba to jakoś zrzucić :) ja na szczęście kataru nie miałam w tym roku, i Bogu dzięki :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam i nie czuję się zanudzona, mało tego, żądam więcej! Ja spoglądając na swoje zdjęcia sprzed kilka lat, stwierdzam,że nie zmieniłam się kompletnie, nawet nie wiem jakie wnioski z tego wyciągnąć, bo czy to dobrze, czy może jednak nie najlepiej...
    Obserwuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie tak jakby korci mieć stały aparat. :) Zawsze tak jakoś chciałam go mieć.
    Ja ostatnio również kupiłam sobie szampon siarkowy. Ale... Jakoś cudów to on nie czyni, przynajmniej nie teraz.
    Oj, zazdroszczę Tobie, że wystarczą Ci drogeryjne kosmetyki. :< Mi niestety z takowych niemalże nic nie pomaga...

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro nie dieta, to może ćwiczenia? :)

    OdpowiedzUsuń