poniedziałek, 4 lutego 2013

zupa z trupa

Ciężki orzech do zgryzienia dla takiej myślicielki, jaką nie jestem. Czy gdzieś w internetowej przestrzeni jest taka osoba, która potrafi ze sobą rozmawiać w każdej chwili spędzanej sam na sam z własnymi myślami, a nawet gdy ktoś jest w pokoju obok i prawdopodobnie słyszy jej rozmowy, to ona sobie nic z tego nie robi, tylko zniża głos do szeptu i toczy dalej monolog wyjęty prosto z Hamleta czy innego szekspirowskiego dramatu? Tak, to ja. Potrafię przegadać pół godziny pod prysznicem po angielsku... To jakieś wynaturzenie czy coś?
Oto lista pięciu rzeczy, które najczęściej przechodzą mi przez myśl:
The first thing is: food. Zawsze myślę o jedzeniu, najczęściej na lekcji, kiedy w czasie milisekundy uświadamiam sobie, jak bardzo jestem głodna, jak nienaturalnie cicho jest w klasie i jak bardzo głośno zacznie zaraz do mnie gadać mój brzuch... (Swoją drogą brzuch to zabawne słowo, nie uważacie?) Myślę też o tym, co bym w danej chwili zjadła. Najczęściej są to dwa typy potraw/przekąsek: słodycze i kurczak w panierce, ewentualnie dewolaj z frytkami, no, może czasem chipsy. Wychodząc na przerwie, w plecaku znajduję tylko nieciekawie wyglądającą kanapkę z serem. Szczerze nienawidzę kanapek, odkąd mama mi pierwszy raz je zrobiła do szkoły. Nienawidzę białego chleba i faktu, że muszę go codziennie jadać, bo inaczej umrę z głodu (moja reakcja na głód jest dość nietypowa i specyficzna; trochę podobna do reakcji cukrzyków na niedobór cukru).
The second thing is: money. Pieniądze to moje drugie imię ($$$), tak jak... zdzierająca z kasy, puszczająca z torbami... O pieniądze proszę jak nikt inny... Eee... Lepiej się nie wypowiem w tym temacie, bo przestaniecie mnie lubić i już nikt nie zajrzy na tego bloga. Sad but true.
The third thing is: common things. Jak każdej osobie, moje myśli zajmują wydarzenia minionych dni, zastanawiam się nad tym, co mi się jeszcze może przydarzyć, no i myślę o tym, o czym aktualnie POWINNAM myśleć. Czy tryskam szczęściem, zarażam wszystkich wkoło pozytywnym humorem (to się nigdy chyba nie zdarzyło), jestem dobrą i uczynną koleżanką (to też), czy mam wszystkich tam, gdzie nie powinno się nigdy zaglądać, albo jestem zła na cały świat, albo I'm fed up with everything. W takich chwilach myśli się nawet o kupie. (Witamy w sferze grafomanii, ten akapit nie ma sensu.)
The fourth thing is: 'what the hell should I wear today?!' Czyli dylematy, jakiego rodzaju i koloru majtki włożyć - figi, stringi, może babcine, bo okres, może z koronką, może bez, może z kokardką, w kropki, paski, kwiatki, różowe, żółte, brązowe; jaką bluzkę włożyć, a może sweter, skinny jeans z Zary czy może jednak z Bershki, o!, biała koszula, idealna do szkoły... Girly things. Po pięciominutowym zastanawianiu się nad sensem swojego istnienia, chwytam najbardziej bezpieczne rzeczy i idę wyprostować grzywkę. Zawsze wyglądam jak zgred w ludzkiej masce, nawet jeśli wysilam tą łepetynę przy mojej idealnej komodzie... Ale... czasem się sobie naprawdę podobam. Bywają takie chwile, kiedy mam dość swojej twarzy i reszty, bywają również i takie, w których popadam w samouwielbienie. Nie wiem, które lepsze. Chyba te drugie, bo nie narzekam koleżankom na to, jaka jestem brzydka. Ale kiedy patrzę na nie, to mój positive look rozpada się na tysiące kawałeczków and I back to the beginning... Podejrzewam, że wszystko to jest wynikiem mojego egoizmu i egocentryzmu, więc everything seems to be normal.
The fifth thing is: plans and planning. Stosunkowo często układam sobie plan dnia, najbliższego tygodnia, miesiąca bądź roku. Wszystko skrupulatnie zapisuję w mobilnym kalendarzu, a potem tylko odhaczam czynności wykonane. Oznacza to, że jestem bardzo wygodnicką osobą i poddaję się rutynie, nie poświęcając czasu na spontaniczność. Tak, w moim życiu zwierzę zwane spontaniczność jest na wyginięciu. Trochę mnie to mierzi i irytuje, ale właśnie w taki najprostszy sposób mogę ogarnąć wszystko to, co dzieje się wokół mnie, i nie zwariować.
Jeżeli wytrwaliście do końca, niech Bóg was trzyma w swej opiece, bo to, co przeczytaliście, jest napisane przez osobę, która postradała zmysły i cofnęła się w czasie o jakieś szesnaście lat, kiedy była płodem i widziała piękne rzeczy, ale jej samoświadomość nawet nie zaczęła się kształtować, o inteligencji nie wspominając. Teraz wasze mózgi wyparują, znajdą się na ścianie, w kubku po herbacie, wylądują w koszu na śmieci i zostaną spuszczone w sedesie, a potem zjedzone przez paskudnego szczura albo żółwie ninja. [...] To nie był żart, a moje oblicze w tej chwili przedstawia najprawdziwszy "poker face". (Starałam się sypnąć trochę humorem, ale mi nie wyszło. Udam się do mojej samotni, by płakać i lamentować, gdyż nie jestem w stanie znieść mojej porażki....) Trzymajcie się i nie puszczajcie.

(Nienawidzę mieć czegoś na końcu języka, bo nigdy nie potrafię wpaść na to magiczne słowo. H8.)

10 komentarzy:

  1. Zero kanapek...nijakich z serem...będą inne i zero jęczenia.Howgh! Mama

    OdpowiedzUsuń
  2. haha...będzie dużo warzyw...i tak Cię Kocham Mała:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać jutrzejszych kanapek! Pomidor, ser, sałata, czerwona cebula, papryka i bułka... sosik?... mmm... Ja też Cię kocham, mamo. :*

      Usuń
  3. To jest 30 day challenge? :O już tak daleko zaszłaś, a ja nadal nie potrafię ruszyć dupy, żeby zrealizować dzień 1!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam czytałam kiedyś te zadania wszystkie, ale w sumie już ich dokładnie nie pamiętam :D
      Jak będziesz zarabiała i w ogóle to może uda się podróżować ;P

      Usuń
  4. Cudowny tytuł!
    A kiedyś naprawdę zrobiono zupę z ludzkich szczątków, pewna niemiecka rodzina pomyślała, że prochy krewnego, które wysłano im z Ameryki to jakiś rodzaj zupy w proszku i zrobiła sobie obiadek. Nie pytaj, skąd wiem takie rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech. Ja bym chciała umieć przegadać pół godziny po angielsku, więc się nie przejmuj - z Tobą wszystko w porządku! :) Nie potrafię dużo myśleć o jedzeniu... W zasadzie żadna (z wyjątkiem trzeciej) z tych rzeczy nie pląta się długo w mojej głowie. Najczęściej jest tam poczucie beznadziei i bezgranicznej pustki i świadomością własnej głupoty. "Bywają takie chwile, kiedy mam dość swojej twarzy i reszty, bywają również i takie, w których popadam w samouwielbienie. Nie wiem, które lepsze. Chyba te drugie, bo nie narzekam koleżankom na to, jaka jestem brzydka. Ale kiedy patrzę na nie, to mój positive look rozpada się na tysiące kawałeczków and I back to the beginning..." gdy to czytałam, czułam się, jakbym sama to napisała :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, że nie masz pytać, ach, zrobiłaś to specjalnie, bo napisałam, że nie masz tak robić, to chyba był żart... Mysza - specjalista do spraw komunikacji międzyludzkiej XD Szczerze, to dokładnie nie pamiętam, a jeśli nie pamiętam, to z kilku źródeł.
    Mam nadzieję, że z tym guru to żart.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo mój luby jest w moim wieku ;) Niby jedenaście miesięcy i 23 dni młodszy jest ode mnie, ale wciąż z tego samego rocznika. Jednakże ja chodziłam do liceum toteż już sobie studiuję, a mój luby chodzi do technikum.
    Późno ta studniówka, moja też tak późno była w ubiegłym roku. Dziwnie tak xd.

    OdpowiedzUsuń