niedziela, 20 stycznia 2013

the view from the afternoon

 o tak ostatnio wyglądają moje wieczory... i dni

Właśnie czekam na zaparzenie się czwartej już dzisiaj herbaty o smaku cytrynowym, która ukoi moje zszargane nerwy. Rozpoczęły się dni zwane kobiecymi, w ciągu których ochotę mam jedynie na wyżej wspomnianą herbatę, ciepełko łóżeczka i dobrą książkę. A teraz jestem w trakcie czytania zdecydowanie dobrej książki, najlepszej z możliwych, bo ostatniej części Harrego. Dzieje się, bardzo dużo się dzieje. Prawie się popłakałam o pierwszej w nocy dzisiaj, kiedy Harry znalazł list od matki do Lupina... i jak Voldemort mu pokazał wspomnienie wieczoru śmierci jego rodziców - gdy James bawił się z małym Harrym obłoczkiem dymu. To było takie wzruszające, no! Rozczula mnie każde wspomnienie o rodzicach Harrego, bo on zawsze był taki samotny, zawsze potrzebował ich wsparcia i miłości, a nigdy ich tak prawdziwie nie zaznał, oprócz tych kilku krótkich chwil... Abstrahując od jednej z moich ulubionych już książkowych serii, jutro jest poniedziałek. Chyba każdy o tym wie... I jutro trzeba iść do szkoły, co równa się nauce. Nie chce mi się bardziej niż sądzicie, mmm. Czeka mnie jutro vocabulary test na dodatkowym angielskim, we wtorek praca klasowa z historii i kartkówka z gramatyki, w środę big test z dodatkowego angielskiego, a w piątek kartkówka z niemieckiego (jutro dostanę kartkę, to zobaczę, z czego konkretnie). Uwielbiam te tygodnie przed feriami, w ciągu których jest mnóstwo sprawdzianów. Najbardziej boję się sprawdzianu z historii (as always) i z WOS-u w przyszłym tygodniu... dużo nauki. Denerwuje mnie fakt, że historię mam we wtorki i czwartki, a WOS w czwartki, kiedy w poniedziałki i środy jestem wolna dopiero po osiemnastej... Ale sama skazałam się na ten los i nie jest jeszcze tak źle, bo nie mam zapchanych wszystkich dni, zaledwie dwa, więc zawsze mogę odpocząć. Mama dzisiaj przeglądała moją kronikę rodzinną i zwróciła mi uwagę na pewne błędy i niedociągnięcia z imionami i nazwiskami, które sobie poprawię we wtorek. Dodałam też parę zdjęć, w tym zdjęcie mojego taty z przedszkola - nie mogę się nadziwić, że ten mały chłopczyk z czarną czupryną to mój tata, normalnie... szok. Jeszcze jeden news: kupiłam sobie peelingujący żel do mycia twarzy w Biedronce i niedawno go użyłam na spróbowanie. Efekt? Przyjemna w dotyku, gładka skóra. Nie oczyszcza aż tak dobrze, ale zawsze po myciu przejeżdżam po twarzy wacikiem nasączonym tonikiem, który zmywa mi resztę brudów, później kremuję. Jestem zadowolona z tego zakupu, bo ten żel ma dużo składników pochodzenia naturalnego, takich jak łopian, jałowiec, goryczka żółta, cytryna i tymianek. Natalia pisała, że jej się niezbyt spodobał, ale podejrzewam, że to zależy od człowieka. Mimo wszystko polecam, chociaż użyłam tylko raz. Dla mnie te peelingi aż tak ważne nie są. Tutaj zaznaczam, że to delikatny peeling, nie do porządnego tarcia... więc nic nie poradzi na zapchane pory. Kosztuje 5 zł, a taki sam kupicie w Rossmannie (chyba) firmy Tołpa za 25 zł. Tu link. Znów przeskakując z tematu... Cóż dzisiaj mamy w challengu?

Siedząc i zastanawiając się nad rzeczą, która istotnie zmieniła moje życie, rozglądałam się po pokoju. Nie mogłam znaleźć tego czegoś, jest tyle różnych opcji. Może to być mój pies, komputer, książka, blog, może to być jakiś magiczny kosmetyk bądź potrawa... W końcu wybrałam to, co rzuciło mi się jako pierwsze w oczy, czyli...
Mój telefon! Nie zmienił mojego życia jakoś szczególnie bardzo, ale jednak odkąd go mam, mam większą łączność ze światem i przyjemność z pisania smsów na klawiaturze qwerty, którą sobie cenię. Wcześniej miewałam stare gruchoty - tam nawet nie mogłam mieć Gadu-Gadu, a tutaj wszystko działa elegancko. Za parę miesięcy zmienię go na inny model co prawda, ale ten jednak przysłużył mi się naprawdę dobrze. Telefon komórkowy to niezbędnik człowieka i uważam, że u każdej osoby pierwsze takie urządzenie znacząco wpłynęło na życie. Może nie w taki sposób jak komputer i Internet, to fakt. A ja lubię mój telefon bardziej od mojego komputera, dlatego tutaj jest.

5 komentarzy:

  1. ALE MASZ SYF W POKOJU, OME. NO I PO CO CI OKULARY PRZECIWSŁONECZNE W ZIME?! TY JAKAS NIENORMALNA JESTES! Co za typ w ogóle -.- I jeszcze ten swag żelem z biedronki ;______; No i jakżebym śmiała zapomnieć o hejcie za nieogolone nogi.

    OdpowiedzUsuń
  2. No jasne ze pozycze, tylko musisz wynalezc skads pierwsza czesc ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny masz pokój *.* Tzn świetnie to wygląda, koleżanka ma podobnie tylko ona ma ścianę ciemno fioletową. Harry... Ostatnio czytałam w zeszłoroczne ferie. Niestety, w te ferie nie dam rady przeczytać serii od nowa, więc wole nie zaczynać :<ale skończyłam "Zieloną milę" wreszcie, z czego jestem zadowolona. Hm... Telefon. I mi by się przydało wymienić, ale fakt, że nie jestem związana umowami z żadną siecią bardzo sobie cenię :/ Heh. Jeśli małego kotka i szczeniaczka będziesz do siebie od maleńkości przyzwyczajać, to na pewno nie będzie między nimi starć :) Koty to cudowne zwierzęta! nie rozumiem Twojego taty :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny post. Będę zaglądać tu częściej i mam nadzieję, że odwdzięczysz się tym samym :-)

    OdpowiedzUsuń