Mam rozszczepione podniebienie i mnie cały dzień boli, grr. Nie mogę nic zjeść, bo ranka się powiększa, co sprawia, że jeszcze bardziej mi dokucza, wredota. Cieszę się, że już jest drugi semestr, ponieważ jest bliżej do zakończenia roku, którego strasznie pragnę. Mam już dość patrzenia na cuchnące stare skarpety, wdychania ich oparów i duszenia się; ci wszyscy ludzie powinni wiedzieć, że istnieje coś takiego jak mydło oraz woda i że podstawową zasadą higieny osobistej jest mycie się codziennie. Ale chyba do nikogo to nie dociera. Dzisiaj przeżyłam najstraszniejszy szok w szatni dziewczęcej i już nigdy więcej nie chcę mieć z czymś takim styczności... Siostra mnie pocieszyła, że w gimnazjum już tak jest i tego się nie zmieni, bo młodzież wtedy najintensywniej dojrzewa. Z drugiej strony co z tego, większość mojej klasy potrafi zadbać o siebie i jakoś nie czuję ich z kilometra... Dobra, nieważne. O CZYM JA TU PISZĘ, tego nie było. Nie wiedziałam, jak nazwać temat dzisiejszego posta, bo tak na dobrą sprawę to w mojej jedynej torebce znajduje się naprawdę niewiele rzeczy z tego względu, że jej po prostu zbyt często nie noszę. Dlatego też postawiłam na plecak i to on będzie gościem wieczoru. Tutaj znów nie ma niczego specjalnego, ot podstawowe przedmioty, które zazwyczaj się nosi do szkoły. Dlatego też w moim plecaku znajduje się:
1. Tabletki rozkurczowe.
2. Chusteczki.
3. Grzebień i gumka.
4. Drugie śniadanie (kapapki +/- coś) z wodą.
5. Książki i zeszyty.
6. Teczka z bibelotami.
7. Kołonotatnik służący mi za brudnopis.
8. Dzienniczek.
9. Parasolka.
10. W trakcie pobytu w szkole znajdują się tam jeszcze klucze i w piątki strój na wf.
Jak widać, zawartość przedstawia się bardzo przeciętnie, a mimo to plecak potrafi ważyć sześć kilogramów, które są dla mojego kręgosłupa dość sporym obciążeniem. W torebce mam tylko mokre chusteczki, zwykłe chusteczki i krem intensywnie pielęgnujący dla niemowląt w wersji mini (to z tej paczki od Johnson's Baby, używam go jako kremu do rąk). Post niezbyt ciekawy, ale challenge nadal trwa.
Zostałaś otagowana w Liebster Award u mnie :) Szczegóły: http://nathiewheel.blogspot.com/2013/01/51-liebster-award.html
OdpowiedzUsuńco tam zobaczylas w tej lazience?:D
OdpowiedzUsuńTo była szatnia... xD Nie zobaczyłam nic, tylko poczułam... FETOR od pewnej strasznej osoby. @_@
UsuńChyba jak będę miała zrobić post o tym co znajduje się w mojej torbie to zrobię przy okazji jakieś zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam sobie twojego bloga i zauwazylam, ze masz swietna figure.:) moglabys napisac jaki masz wzrost i wagę? : )
OdpowiedzUsuńŚwietną figurę, hehehe... TO ZŁUDZENIE OPTYCZNE. Wstydzę się swojej wagi, no ale poświęcę się. Mam 168 cm i ważę 49 kg z rana... Xd
UsuńTo Ty chyba jesz jedna kanapkę na tydzień : ()
UsuńChyba zwariowałas.. to ja sie swojej powinnam wstydzic. :((
UsuńFalszywa skromność , oddalsłabym nym wszystko, by tyle ważyć przy takim wzroście
UsuńNie jem jednej kanapki na tydzień, w ciągu dnia jem przynajmniej cztery, a poza tym kilogramy innego, bardzo kalorycznego jedzenia. I niestety to widać, kiedy zdejmę koszulkę czy resztę ubioru. :D
UsuńNie wstydź się; problemy niweluje się pracą i zaangażowaniem. Jeżeli ci zależy na zrzuceniu wagi, to nic prostszego - zabierz się do tego, tylko mądrze i z głową, żeby przy okazji nie nabawić się żadnych choróbsk lub obsesji. Ja natomiast nie mam do tego głowy, więc obrastam tłuszczem i hoduję dupsko. Może kiedyś. xD
Absolutnie nie fałszywa skromność, generalnie nie słynę ze skromności. Nie lubię mówić o swojej wadze, bo bardzo odbiega ona od mojej sylwetki, dlatego ludzie robią wielkie oczy i mówią, że chcą mieć podobną. Waga to pikuś, gorzej z wyglądem. Ludzie mają mylne wyobrażenie, skoro ważę tyle, to nie mam ani grama tłuszczu i w ogóle jestem taka piękna. A to nieprawda. ^-^
Chyba nie będę jadła mojego bukietu, bo mi go szkoda... Postawiłam sobie w wazonie na biurku go i tam świetnie się prezentuje xd.
OdpowiedzUsuńU mnie w sumie też wszystko w torbie jest zwyczajne, ale chyba będzie ciekawiej jak zrobię zdjęcia xd.
Pojawią się czelendża następne zadania niebawem, bez obaw. ;)
Ja ogólnie nie dodaję wpisów codziennie, więc ciężko byłoby mi wywiązać się z tego czelendża - to po pierwsze, a po drugie - chciałam właśnie przeplatać czelendża innymi wpisami żeby nie było zbyt monotematycznie. Takim oto sposobem ze trzy miesiące będę to robić, no ale trudno. :)
OdpowiedzUsuńChyba robisz to troszkę na siłę, bo wiesz, że trzeba dodać wpis to musisz wpaść na bloga na większą chwilę. Ja działam tak, że piszę post kiedy najdzie mnie pseudo wena i ochota. :)
OdpowiedzUsuńHejt za hejt na kobyłe
OdpowiedzUsuńCałą trylogie w jednej ksiazce :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=hPFWFzLgmyM ;p
OdpowiedzUsuńJakbym słyszała siebie. *-* I nawet mam podobną książeczkę "od komunii"! Identyfikuję się z tą dziewczyną w stu procentach, od dziś jest moim modowym guru. AWW, i wszystko tak ładnie pachnie!
Usuńwiedziałam co wybrać xd
UsuńPowinszować pomysłowości. :P
UsuńWidać, że jesteś rozsądną i bardzo swojską osobą, w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Sama miałam podobny zestaw plecaku za czasów gimnazjalnych, ale to było lata świetlne temu :P Teraz młodzież ukrywa tam zazwyczaj cuda-niewidy, bo wiadomo... nie ma jak szpan.
OdpowiedzUsuńKomentowanie fragmentu o szatni jest ponad moje siły, o. ^^
Hmmm... niech pomyślę: tony błyszczyków i pudrów, MP3 :p O ile wiem, u większości gimnazjalistek to teraz codzienność.
Usuń