czwartek, 27 września 2012

this afternoon

 powrót do natury

Przygnębiający widok za oknem uświadamia mi, że od niemalże tygodnia trwa najbardziej ponura pora roku, której tak bardzo zwykłam nie lubić. Co roku w pobliżu października mój nos wypełnia płynne nieszczęście, gardło zostaje podrażnione, a płuca zapchane. Nienawidzę jesiennego spadku odporności i przeziębienia. Dzisiaj na swoje szczęście zostałam w domu, mimo że i tak o siódmej musiałam zanieść pewne "ważne" rzeczy koleżance, bo byłam zobowiązana je dostarczyć, co nie spowodowało, że poczułam się lepiej lub się wyspałam. W życiu bywa i tak. To tylko jeden dzień wyrwany z życia, tyle się nacieszyłam spokojem, jutro już wracam do rzeczywistości, bo sprawdzian z niemieckiego, bo Karolina wpada, bo nocka i w sobotę najprawdopodobniej kino, myślę o filmie "Odwróceni zakochani", jedyna pozycja warta zwrócenia nań uwagi. Nie wiem, czy imiona głównych bohaterów - Adam i Ewa - są nawiązaniem do biblijnej opowieści, ale Adam kojarzy mi się z filmem "Adam" i... poszłabym. Mam tylko nadzieję na piękniejszą pogodę niż jest dzisiaj. Tak sobie cały czas myślę, co z tym GMO? Niby wszystko w Polsce jest zakazane, a jednak mamy kukurydzę w puszkach i mamy płatki kukurydziane, mamy również pasze dla zwierząt, z których czerpiemy mięsko przez nas zjadane; poza tym - ogólnodostępna soja i wegetarianie faszerujący się kotlecikami sojowymi tudzież różnymi innymi wynalazkami również są obecni. Te dwa niepozorne składniki naszej diety są właśnie jednymi z najbardziej znanych przedstawicieli żywności modyfikowanej. Poza tym problem głodu na świecie nie wynika z tego, że nie ma czego jeść, ale jest uzależniony od gospodarki i polityki, a GMO zostało stworzone tylko po to, by producenci mogli się wzbogacać (Greenpeace) i zniszczyć 80% populacji na świecie (pewien niezidentyfikowany film dokumentalny). Denerwuje mnie ta cała akcja, poza tym czytałam również na stronie Greenpeace, że we Francji robiono badania na szczurach żywionych przez dwa lata kukurydzą genetycznie modyfikowaną i stwierdzono u nich zwiększoną śmiertelność, "zaburzenia hormonalne, zaburzenia funkcjonowania przysadki mózgowej i nerek oraz guzy sutków". Bombardują nas różnorodnymi informacjami, z których nie jesteśmy w stanie wyłuskać tych najważniejszych i najbardziej obiektywnych, poza tym nie mamy żadnego wpływu na jedzenie kupowane w sklepie... nawet jeśli w Polsce nie zostało "zalegalizowane" GMO, to i tak nie wiemy, czy ono faktycznie się gdzieś nie panoszy. To kolejny powód, dla którego śmiem twierdzić, iż ludzie to głupie kreatury.

9 komentarzy:

  1. Czeka Cię weekend pełen wrażeń, miłej zabawy! Ingerencja człowieka we wszystko po prostu mnie dobija. Przecież natura jest tak potężna, że absolutnie nie powinniśmy próbować jej prześcignąć, Ludzie ponoć panują na ziemi, ale jak czytam na przykład o GMO, wydaje mi się, że z mądrym to panowanie nie ma nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesadzasz, wcale tak ponuro nie jest :) Temperatura jest optymalna - nie za zimno, nie za ciepło. Coś, co lubię najbardziej :) "Płynne nieszczęście"? Rozbawiło mnie to określenie. Jakieś romansidło? Odpada. Dlatego ja mam swój własny ogródek z warzywami! ;D

    Czarne Punkty zlikwidowane? Od kiedy? Bo ja jeszcze w te wakacje na taki jeden trafiłam. Ciekawych rzeczy się dowiaduję. E tam, jakość dupna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mimo choroby musiałam chodzić do szkoły, bo potem nie nadrobiłabym tych zaległości. Grunt, że już nie zostałabym na lodzie i miałabym od kogo wziąć te lekcje :> Choroba nieprzyjemna rzecz, ale da się jej uniknąć :) Tytuł filmu nic mi nie mówi, "Adama" tez nie oglądałam, ogólnie mało filmów oglądam. GMO... Nigdy nie wiesz, co tak naprawdę kryje się w tym co jesz x< Lepiej nie zaprzątać sobie tym głowy. Ja od małego dzień w dzień jem płatki kukurydziane (śniadanie przed szkołą, innego nie tknę) i póki c chyba nic mi nie jest.
    A na biologii wytrącaliśmy DNA z cebuli, a bałaganu narobiliśmy przy chyba każdej możliwej czynności :) Ale i tak było śmiesznie, gdy nowy mikser zaczął przeciekać, a biolog jednego z chłopaków postawił na straży przy wtyczce, aby w razie czego szybko ją wyciągnął :D Żarty sytuacyjne, tego nie da się opowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melodio, czyżbyś usunęła bloga? Bo nie widzę go nigdzie. :(
      Ja też chodziłam i chodzę do szkoły, to był taki jeden dzień niedyspozycji. :)
      Ten film w kinach leciał niedawno. A "Adam" nie był wcale takim fajnym filmem, trochę dla mnie niezrozumiałym bardziej.
      No... Ja zrezygnowałam z tych płatków, choć wiadomo, że takiej soi dodaje się do mnóstwa produktów i jest ukryta pod niezidentyfikowanymi nazwami, dlatego... ciężko jest żyć na tym świecie. T_T Dzisiaj na przykład ja, zdeklarowana niejadaczka czerwonego mięsa i przetworów mięsnych typu szynka, parówki, próbowałam usunąć z mrożonej pizzy kawałki szynki. No ileż może być szynki w pizzy z szynką?! Skończyło się na tym, że resztki szynki zostały przeze mnie zjedzone. ._. Hejtuję szynkę.
      O, też wytrącaliśmy DNA z cebuli. Mieliśmy też ananasa i groszek albo fasolkę, coś zielonego. ^^ Fajna zabawa z tym. :D To wszystko dzięki mojej genialnej nauczycielce biologii, poprzednia nawet by na to nie wpadła. <3

      Usuń
  4. Akurat popieram GMO, ale nie mam za bardzo czasu na wywody, szkoda, że nie ma tu mojej starej biologiczki, ona była nieziemska. I zawsze miała logiczne, sensowne i proste argumenty nie do podwarzenia. :c Na nic ostatnio nie mam czasu, idę płakać.
    Pierwsze dwa zdjęcia są niesamowite, u nas tylko ,,Misję Afganistan" można kręcić (i kręcono ją XD). Jeszcze co do GMO - tak naprawdę, to nie jesteśmy w stanie zrobić czegoś przeciwnego naturze, tak z szerszego punktu widzenia.
    Założyłam konto na tym złym lubimyczytać, nigdy nie pomyślałabym, że Ty też, tak jak ja, jesteś jedną z tych dziewczynek, które wychowywały się na książkach Meg Cabot XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, w tych filmikach dla naiwnych ludzie pokazują tylko to, co chcą. Nie mam pojęcia, jak GMO może doprowadzić do wyginięcia ludzkości, z pewnością w wyścigu wygrają parówki z 30% mięsa, mleko UHT, pryskane jabłka (bo GMO jest be i jabłka nie są odporne na ten rodzaj bakterii, więc trzeba je pryskać, by sobie poszły) i alergie.
      Łał, tym bardziej nigdy bym na to nie wpadła. Nigdy nie czytałam pamiętnika, ale seria o Susan - pogromczyni duchów ogromnie mi się podobała i każdy tom czytałam wielokrotnie. Z dziewczyną od pioruna nie było już tak fajnie, ale... i tak!

      Usuń
  5. Idąc tym tropem, to noszenie ubrań, pieczenie mięsa, czytanie książek, spanie w łóżku z poduszkami z pierzem, metalowe świeczniki, okulary i długopisy są czynnikami powodującymi wymieranie ludzkości. Jesteśmy częścia natury, cały świat to natura. Jeśli na tym świecie istnieje żelazny kaloryfer i szklany wierzowiec, to one też są częścią natury. Nie możemy zrobić nic przeciwnego naturze. Nie umiemy. To niemożliwie.
    Ale Susan była najlepsza :) Och, gdyby bohaterki zmierzcghowatych książek miały tyle ikry i pomyślunku co bohaterki Megan Cabot, i nie były tak... zdzirowate.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale człowiek jest częścią natury. Jest naturą. Czyli to, co robi, też jest naturą. Co nienaturalnego jest w takim a taki układzie atomów?
    Jak to nie istnieją? Za wszystkie te ,,zrób szczepionkę na grypę" (która, tak poza tym, jest jedną wielką bzdurą) itp. odpowiada kod pod tytułem instynkt samozachowawczy. W pewnym sensie idziemy wciąż dalej, temu nie da się zaprzeczyć, i wypełnianie poleceń tego kodu, staranie się przeżyć nabiera coraz to innych form, ale to dalej ten sam kod, to samo polecenie. Nie mówię, że się z tym zgadzam, ba, denerwuje mnie to, czym się staliśmy, ale na wszystko można patrzeć z kilku stron. Tylko to potem takie straszne, gdy okazuje się, że ta, która mnie przeraża może mieć rację.
    Nie, na pewno tak nie jest. Ale to właśnie taki fenomen - w samym ,,Zmierzchu" zdzirowatości nie ma, jednak w książkach, które powstały (i nadal powstają) w ferworze zmierzchomani jest.
    Czytałam kiedyś Drackulę, bardzo dawno temu, sama nie pamiętam, czy czytałam do końca, czy jednak nie. Wtedy, gdy miałam 6-11 lat wampiry i wszystkie inne mroczne stwory bardzo mnie fascynowały, z zapałem przekopywałam bibliotekę, by poczytać sobie o kolejnym wcieleniu Drakuli i o złych czarownicach. Trafiłam kiedyś na taką piękną książkę o dziewczynie i chłopaku, który ,,był" wilkołakiem. Co najlepsze, teraz nie mogę patrzeć na wampiry itp., to straszne. Kiedyś symbolizowały tajemnicze niebezpieczeństwo, zło w ludziach. A teraz? Boję się myśleć :c
    Nigdy już nie znalazłam tej książki. Szukałam długo. Pamiętam, że tytuł brzmiał mniej więcej tak, że w pierwszej części był opis tej dziewczyny, może jej imię, albo inne określenie, a potem ,,(...) i wilkołak". Była piękna i bardzo smutna. Może kiedyś uda mi się ją znaleźć? Była stara...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kompletnie nie rozumiem Twojej awersji do jesieni, bo sama ją uwielbiam (zresztą jak każdą porę roku), ale w sumie ja to dziwna jestem i może dlatego dziwne rzeczy się ze mną dzieją ;) Zdjęcia jak zawsze masz prześliczne, a do GMO nie mam już nawet sił. Zdecydowanie wolę zająć się własnym bajzlem, resztę zostawiając w świętym spokoju, ot co ;)

    OdpowiedzUsuń