czwartek, 13 września 2012

c'mon

 keep calm, tomorrow's Friday!

Przede mną, tuż za dwiema zabrudzonymi szybami, rozciąga się niesamowita połać nieba, na której skupione chmury żmudnie przygotowują się do zesłania deszczu na zielone tereny pszczółkowskich peryferiów. Fantastycznie to wygląda, aż mam ochotę zrobić zdjęcie, jednak wiem, że mój aparat nie zdoła uchwycić tych idealnych wręcz, ciemnych kolorów. To trzeba zobaczyć na żywo. Byłabym umarła wczorajszego wieczoru, dlatego też piszę na pamiątkę post o wycieńczającym dwunastym września, dniu następującym po rocznicy ataku terrorystycznego na bliźniacze wieże WTC. Otóż z racji mego skróconego snu, wstałam o szóstej zero zero czasu wschodnioeuropejskiego, po pięciu godzinach zaglądania w głębiny mej podświadomości, następnie poczyniłam przygotowania do wyjścia z domu, wiadomo, zjadłam śniadanie. W szkole noga ma powstała tuż zanim wybił kwadrans po siódmej, od tej godziny zaczęłam intensywnie wysilać mózgownicę na lekcjach, zdążyłam również, wskutek (TĘCZA!) niezbyt długiej nauki, załapać pierwszą piątkę z geografii. Cóż było dalej? Lekcje zakończyły się niezbyt spektakularnie o wpół do czwartej, a o czwartej odbyło się spotkanie w związku z zapisami do szkoły językowej. Jak mówiłam, tak zrobiłam. Posiedziałam, wypełniłam test sprawdzający me umiejętności, porozmawiałam, dowiedziałam się o wynikach. Nie ukrywam, że nie jestem z siebie dumna, bo naprawdę nie spodziewałam się, że dostanę się do stosunkowo wysokiej grupy, w końcu nigdy nie brałam żadnych lekcji angielskiego, pomijając te w szkole, oczywiście! Stało się. Złą wiadomością jest fakt, iż grupa, do której chciałyby mnie wysłać panie ze mną rozmawiające, raczej nie zostanie stworzona w Pszczółkach, dlatego musiałabym dojeżdżać do miasta, w związku z czym ta opcja odpada, ponieważ nie chcę być zawalona i robotą, i dojazdami. Zadecydowałam, że pójdę do grupy niżej, gdzie mam nadzieję, nauczę się czegoś o wiele więcej niż dotychczas. Powracając do mej niezwykle męczącej środy, do domu wróciłam po piątej po południu, pojadłam, wypiłam kawę, porozmawiałam i zabrałam się do nauki... Skończyłam ją o dziesiątej wieczorem uznając, że nie dam rady dłużej usiedzieć nad tym tematem, dlatego roztrzęsiona, dosłownie padająca z nóg, udałam się pod prysznic kojący skołatane nerwy. Gdy ma głowa dotknęła podusi, czas przestał płynąć. Utrzymuję tę notkę w prostacko-poetyckim tonie, na dziś dosyć tych wynurzeń. W tym roku szkolnym chcę spełnić wszystkie moje ambicje związane z nauką, ukończeniem gimnazjum i dostaniem się do wymarzonej szkoły. Czy podołam, nie wiem, trzymam sama za siebie kciuki. Ale wy przecież już o tym wiecie! Wystarczy mi tylko pozdrowić was i życzyć sukcesów w każdej dziedzinie waszego życia, samozaparcia, ambicji i powodzenia. Tymczasem ja lecę do książki, chrupiąc niezdrowe orzeszki w panierce...

10 komentarzy:

  1. Właśnie dlatego je pokazałam. Takie początki, może zamieszczę post za kilka miesięcy (a może i dłużej) z nowymi haiku i będzie można je porównać.
    Też uczę się dobrze, nawet bardzo dobrze, ale moja mama zawsze ma jakieś problemy, taka już jest. Moja siostra ma za to okropne problemy (między innymi dlatego, że jest leniwa), a mama nie sięga po drastyczne metody (a dawno już należało to zrobić, rozpuszczone dziecko, brat to jeszcze ok, ale siostra...), czyli zachowuje się inaczej niż Twoja.
    Nie mam tam konta, szczerze powiedziawszy, to chyba nie zliczyłabym wszystkich książek, które przeczytałam i pogubiłabym się na tym portalu. Jedyną pomocą są karty biblioteczne :3 Pewnie też sporo przeczytałaś... Gdy mama mojej koleżanki była w Anglii, ktoś zapytał ją, ile książek przeczytała, i zachowywał się tak, jakby oczekiwał, że będzie liczyć na palcach.
    Anime też można nazwać zagranicznymi serialami ^^

    http://www.youtube.com/watch?v=zoin4qWplSw&feature=related
    To się spam zwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem mam dokładnie to samo, chyba nawet kiedyś gdzieś pisałam. To irytujące, i jednocześnie niesamowite, że aparat czasem nie jest w stanie oddać magii chwili, nie zdoła uchwycić pełni kolorów. Może to i dobrze.
    Języki obce są jakieś... Dziwne. Jedyne przedmioty, których naprawdę nie znoszę i nie chcę się uczyć. Oczywiście, o ironio, są najbardziej potrzebne :c
    Powodzenia, to jedyne, co przychodzi mi do głowy. Mam podobne marzenia...

    http://www.youtube.com/watch?v=pq7icf63Pgw
    (Tak się wczułam w to spamowanie, że przeczytałam ,,Twój spam będzie widoczny po zatwierdzeniu.")

    OdpowiedzUsuń
  3. profil... akademicki. matma i do wyboru dowolny przyrodniczy, jestem klasa eksperymentalna, tzn jesteśmy wgl eksperymentem naukowym, jedyna taka klasa w województwie. Ja rozszerzam matme (7 godzin tygodniowo) biologię i chemię (po 3 godziny). Ja ze swojej grupy anglika też nie jestem zadowolona, ale przynajmniej jest adekwatna do moich nikłych umiejętności. A jeśli chodzi o to ciemne niebo, to wiem o co chodzi. Tez kiedyś próbowałam to uchwycić, rzecz jasna, nie udało mi się. Zdjęcie być może niedługo wstawię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, w pierwszej klasie na bio chemie jest jedna godzina biologii i jedna chemii. Rozszerzenia dopiero od drugiej klasy, bądź spokojna. ja o ten eksperyment [zatwierdzony przez ministerstwo, całkiem inny program nauczania, pisany przez naszych nauczycieli] mam az o 2 godziny więcej z rozszerzanych przedmiotów, czyli z matmy biologii i chemii ;/

      Usuń
  4. Ps. Mina ze zdjęcia jest zabójcza. Widać, żeś biedaczko chora...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja trzymam kciuki, wszystko się udaje! Wymarzona szkoła będzie w zasięgu ręki, a kurs? Cud. miód i orzeszki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Co to za wory pod oczami, czy ty się wysypiasz?! :C

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jest tak źle :)
    Z tysiąc tych książek na pewno będzie... Mnie seriale jakoś denerwują, nie potrafią mnie zainteresować, wciągnąć. Te wszystkie sprawy wydają mi się jakieś dziwne, sztuczne, czy to nie brzmi zabawnie? Czasem anime wydaje mi się prawdziwsze niż jakiś serial z żywymi aktorami...
    Oj, to mi jeszcze bardzo dużo brakuje, ale nigdy nie miałam ambicji, by zostać jakimś wspaniałym fotografem.
    Chora z nadmiaru pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie chyba jednak będzie, w zeszłym roku przeczytałam w jednej bibliotece 270, a w drugiej coś z 50, w tym na pewno będzie około 150 w jednej, dodać te kupione i pożyczone i pomnożyć przez osiem lat...
    Seriale są wszystkie takie same. Anime przynajmniej się przyznaje, że większość problemów jest po prostu wydumana. ,,Trudne sprawy" akurat lubię, nawet zdarza mi się obejrzeć, czasem to wszystko jest takie durne i idiotyczne, że śmieję się z tego pół dnia, niewiele mi do szczęścia potrzeba.
    Masz rację, denerwują mnie takie ,,natchnione", zrobią zdjęcia listka i siebie na torach, walną sepię i jest już dzieło z GIGANTYCZNYM i głębokim jak woda w klozecie przekazem (przepraszam za toaletowy humor, ale jak to inaczej nazwać...). Właśnie m.in. dlatego tak lubię Twojego bloga. U siebie mam specjalną zakładkę ze zdjęciami - wstęp mówi wszystko XD

    OdpowiedzUsuń