niedziela, 15 lipca 2012

PIERWSZY DZIEN W POLANDII

 z serii "Lilia zwiedza Europę"

Dobry wieczór, państwu, państwu i państwu także. Zmagam się aktualnie z potwornym bólem mięśni nóg, aczkolwiek po zażyciu niewielkiej tabletki Ibupromu ból przeszedł w delikatne pulsowanie i ma ochotę przemieścić się na mięśnie rąk (nie bardzo pamiętam ich nazwy z lekcji biologii). Tak, zgadliście, to wszystko przez ten przejmujący chłód, który zastałam zaraz po powrocie ze słonecznej Italii. A już myślałam, że to dwadzieścia jeden stopni o szóstej rano w Triestrze jest chłodami nad chłody. Cóż, myliłam się. Powyżej przedstawiłam wam parę zdjęć ze mną w roli głównej bądź drugoplanowej, a także z moim trampkiem. Taki już mam zwyczaj uwieczniać trampek na swoich zdjęciach wszędzie tam, gdzie jestem. Mam trampek w Grado, mam trampek w Wenecji na którymś z mostów, w Gdyni też. Co mam wam opowiedzieć o minionych tygodniach? Było naprawdę gorąco, to raz. Chodziłam wiecznie spocona, klejąca się i wycieńczona, to dwa. Najadłam się mnóstwo niezdrowego żarcia, pysznej pizzy, ciastek, płatków i tak dalej, to trzy. Przez ten okres nie tknęłam ani razu mięsa, pomijając kawałek kalmara w Pulijskiej (?) restauracji. Widoki naprawdę przepiękne, krabiki miałam ochotę pożreć wzrokiem, takie cudowne, a żółwia moje oko nawet na ułamek sekundy nie zarejestrowało. Jestem z tego powodu zawiedziona. Chorwacja Chorwacją, ale Włochy... brud, syf i malaria, tak jak się spodziewałam, natomiast w Wenecji wcale nie śmierdzi (musiałam koniecznie tam pojechać, by to sprawdzić), pomijając to wszystko - są piękne, do szczęścia brakuje mi jeszcze Rzymu, ale to kiedyś. Odkryłam także plażę FKK - wyszłam z niej zaraz po tym, jak zobaczyłam nagiego mężczyznę. Już wolę oglądać roznegliżowane biusty pań po sześćdziesiątce, chociaż nie ukrywam, że te młodsze są bardziej znośne. Eee... zdążyłam także porozmawiać z Niemką i z ekspedientką z LUSH'a, tyle z mojego wakacyjnego szlifowania języka angielskiego. Żałuję czterech rzeczy: tego, że nie kupiłam sobie podróbek Ray Banów; tego, że nie kupiłam sobie koszulki z napisem "I <3 Italy" za okazyjną cenę siedmiu euro; tego, że zjadłam Natalii Nutellę&GO! ze względu na to, iż byłam głodna, i nie kupiłam jej drugiej (we Włoszech kosztowała całe 2,50E, szkoda mi było kasy, wybacz; a w Chorwacji już nie znalazłam); tego, że nie kupiłam mydełka w LUSH'u po najniższej cenie czterech euro... Poza tym było spoko, chociaż jak zwykle żaden przystojny Chorwat ani Włoch nie raczył się do mnie odezwać. Ulubionym słowem tych wakacji było słowo "masakra", gdyż zdarzyło nam się wiele małych "masakr". Stwierdzam, że lubię słyszeć to słowo z ust mego taty, wtedy jest bardziej zabawne. Właśnie natknęłam się na siostrę na korytarzu idącą włączyć router, tak samo jak ja: "tak, ja za tym samym". Powinnam iść się umyć, spędziłam cały dzień przed komputerem, pomijając godzinę mszy w kościele i parę godzin z Karoliną, również poranny piętnastominutowy prysznic. Tak mnie oczy boją, że hej, ale prysznic mnie uspokoi i będę mogła zacząć "Świat bez końca" Folletta. Zapomniałam dodać wyżej, że żałuję, iż nie wzięłam tej właśnie książki, ponieważ przeczytałabym ją w dwa, trzy dni. Trzy książki to stanowczo za mało jak na taki wyjazd, stwierdzam. W przyszłym roku, kiedy będę już we wspaniałej Hiszpanii (będę, mówię wam, jakoś uzbieram te pieniądze!), wezmę więcej powieści. Dobrze, kończę ten czysto informacyjny post. Mam naprawdę ogromną nadzieję, że jutro będzie dobry dzień i mi się poszczęści. Mam zamiar pójść na pocztę po moją cztery i pół kilogramową przesyłkę (to pewnie bomba z Al-Kaidy, chłopcy mnie lubią; tak na serio - nie wiem, co to, może wysłali mi nagrodę z konkursu fotograficznego... jeśli tak, podejrzewam, że to same reklamówki i miód), odwiedzić bibliotekę i zdać relację z wakacji, a także pojechać do Gdańska zrobić induindu, o ile właśnie mama nie będzie pracować do siódmej, bo inaczej nici z tego... Mój brzuch chyba przestawia się na tryb wakacyjny, ponieważ zjadłam dzisiaj zaledwie jajecznicę, grześka i obiad... a, zapomniałabym, zjadłam również maleńkiego krosanta, pół 7DAYS'a i wypiłam maślankę, którą podsunęła mi Karola. Nie lubię maślanek, ale ta była znośna. Jestem szalona jak trąba powietrzna. Oby nie zawitała do Pszczółek, bo nie chcę mieć zerwanego dachu z mego domku, chociaż to byłby dobry powód do remontu (ten czarny humor). Jutro jeszcze powitam mojego kochanego pieska!! Tak się za nim stęskniłam! Aż wam pokażę jego przepiękną mordkę. Przypomniało mi się jeszcze, że miałam napisać, iż we Włoszech nie ma zwykłych komarów: tam są komary w wersji elegant - czarne z białymi kropkami. Widziałam, czułam, odganiałam. Mutopasikoniki również spotkałam, wieczorem w namiocie mieliśmy polowe ZOO. Kemping w Triestrze opatrzyłam nazwą: Camping Pogodnej Starości. Kreatywne, nie powiem, dużo dziadków tam było, stąd ta nazwa (potem przyjechali Finowie, czyli paru przystojnych kolesi i jeden chińczyko-azjato-japończyko-koreańczyko-wietnamczyk, na którego się natknęłam wychodząc z toalety, prawie mnie dotknął, ale tylko prawie; następnie przyjechali studenci z Polski i znikąd, więc skutecznie uczynili naszą ostatnią noc gorszą niż przewidywaliśmy; anglojęzyczni byli w porządku, ale Polacy jak zwykle hałaśliwi, zarzygani i roześmiani). Dobranoc, od dzisiaj zamęczam was zdjęciami z wakacji! (Mam wrażenie, że to już ich koniec...)

5 komentarzy:

  1. pięknie tam *.* zazdroszczę wyjazdu ,udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. na wakacjach rzecz jasna! :)
    no to jest wyjątkowy festyn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia :)
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochan Włochy od dawna, a Ty mnie w owym uczuciu utwierdziłaś :) Wiem, że kiedyś tam na pewno zawitam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano... już kilka osób mówiło, że Włosi to lenie i brudasy :P Mnie te opowieści tak nie odstrasz, bo wiem, że miłość bywa trudna, a ja ten kraj ubóstwiam ^^

      Faceci są strasznie niedojrzali. Przynajmniej do pewnego momentu (ponoć aż do trzydziestki), więc nam, mądrzejszym o połowę co najmniej niewiastom, pozostaje co najwyżej im współczuć. O. :d

      Usuń