niedziela, 1 lipca 2012

(HR&I)

 :)

Siedzę sobie w czeskim hotelu, włoska reprezentacja właśnie strzeliła bramkę i zrobił się remis, mój tata zawiedziony rzecze "wiadomo było, że tak będzie". Lektor czeski nam nie służy, nic nie rozumiemy. Według mnie każdy mężczyzna, który gra w serialu, jest marynarzem... nie wiem, czemu. Jest mi diabelnie gorąco, mam nadzieję, że w Chorwacji atmosfera się oczyści i nie będzie takiej duchoty. Rozumiem wysoką temperaturę, ale tutaj dosłownie nie da się oddychać, tak jak na południu Polski (bo tam miałam postój jeden z dwóch). Nie zdążyłam wczoraj nic napisać, ponieważ była burza i mój internet chodził od niechcenia, więc nie chciałam go przeciążać. Tutaj też jest ten internet dość wolny, dlatego dodaje jakieś zdjęcia bez odniesienia do dzisiejszego posta (a chciałam z zeszłego roku wkleić śródziemnomorskie widoki). No cóż, tyle chyba wystarczy. Nie widziałam w tym roku faceta z fretką, aczkolwiek widziałam szarego sznaucera i zatęskniło mi się za moim psiakiem, dlatego też wciąż zerkam na pulpit i patrzę w te jego wierne oczka... Wciąż nie mogę uwierzyć, że mamy wakacje, no! I że jutro będę w Chorwacji again! Odpocznę od telefonu, odpocznę od internetu, odpocznę od szkoły... luz blues.

3 komentarze: