piątek, 11 stycznia 2013

DAY 1

(Wybaczcie za ten koszmarny gif, następny będzie wykonany dokładniej, a napis będzie wyśrodkowany, bo teraz to śmiechu warte.) Zastanawiałam się, od czego zacząć pisanie tego posta. Może najłatwiej będzie zacząć od początku. Mam na imię Lilia, co łatwo wywnioskować z podpisu, jakim się posługuję w blogosferze i ogólnie w Internecie (zazwyczaj). Liczę sobie niespełna szesnaście lat, dokładnie za szesnaście dni obchodzę urodziny, czyli jestem styczniowa. Wbrew pozorom nie lubię zimy, jest koszmarna. To, co dzieje się na dworze, nie przerasta mnie dopóty, dopóki siedzę w domu. Kiedy moja stopa stanie na oblodzonej nawierzchni, zaczyna się piekło w zimny poranek. Jestem chyba jedną z niewielu osób, która rozkłada parasol, gdy pada śnieg, co czasem jest powodem do żartów. I słusznie, bo to zabawne. Mój wygląd zewnętrzny na szczęście nie odstrasza ludzi... Mam brązowe włosy z krzywą grzywką, traktowane przez około pięć lat prostownicą, a teraz topooooornie doprowadzane do "znośnego" stanu. Nie są aż takie złe, chociaż końcówki mam rozdwojone przez obawę przed radykalnym cięciem. Na temat mojej twarzy się nie wypowiem, zresztą widzieliście mnie tak wiele razy tutaj... No ale pochwalę się, że jutro jadę do studio piercingu, żeby się ośmieszyć i poprosić o ściągnięcie sztangi od industriala, bo po prostu nie mogę tej wrednej kulki odkręcić, a minęło już pół roku od czasu przekłucia, że już spokojnie mogę włożyć mniejszy kolczyk... Wish me luck. Niczym się nie wyróżniam z tłumu, nie mam żadnych zajmujących pasji, za które ktoś by mnie podziwiał. Moim największym kumplem jest książka, a właściwie książki. Uwielbiam czytać, to czynność, która mnie uspokaja, wyzwala, napędza i robi ze mną wszystko to, co najlepsze. Dzięki lekturze wzbogacam swoje życie duchowe, emocjonalne i mam szersze spojrzenie na świat, ludzi. Nie pogardzę dobrym kryminałem, romansem historycznym (typu "Filary Ziemi" Folleta, chociaż te typu "Primavera" też mi podchodzą), Kingiem (nie przechodzi mi przez... palce... "powieści grozy"; nie lubię tego określenia) i tak dalej, nie jestem dobra w określaniu swojego gustu literackiego. Na pewno wiem, że nie lubię literatury przeznaczonej dla nastolatków. Jedyną serią tego typu, jaką jestem w stanie zdzierżyć, to seria o Sookie Stackhouse, którą zresztą mam na półce prawie w całości, brakuje mi tylko jednego zbioru opowiadań - nie jest wart miejsca w mojej skromnej biblioteczce. Więcej o książkach znajdziecie tutaj, żeby już was nie męczyć. Co jeszcze o mnie? Słucham muzyki, nawet często. Od trzech lat jestem mocno przywiązana do indie rocka, bez niego moje życie nie miałoby sensu, ale jestem otwarta na wszystko. Nie lubię ograniczeń. Kiedyś bardzo mocno negowałam istnienie popu, mimo że za młodu (w tym wczesnym "za młodu", rozumiecie) tylko tego się słuchało, wszystkie Ich Troje, Tokio Hotel i cokolwiek sobie tutaj wstawicie były moim numerem jeden. Dzisiaj muzyka popularna mi nie przeszkadza, za to przeszkadzają mi osoby, które uważają, że liczy się tylko to, czego oni słuchają i wszystkie inne gatunki to zwykłe śmiecie. A tak nie jest do końca, każdą pracę należy szanować, nawet tą podyktowaną głównie pieniędzmi. Mi na przykład nie leży to, że Lykke Li się sprzedała i jej piękne kawałki lecą w radio zremixowane do granic, bardzo nieestetycznie wykonane, wręcz bolesne dla uszu. Jednak nic na to nie poradzę, komercja jest komercją. [...] Jak już zauważyliście, jestem osobą, która bardzo często zbacza z tematu albo się zanadto rozpisuje. Niektórych to irytuje, innym nie przeszkadza. Mam wspaniałe przyjaciółki, Karolinę i Karolinę, z jedną różnica wieku jest kolosalna, bo aż pięć lat, a mimo to dogadujemy się świetnie; wiele przeszłyśmy w ciągu ponad dwóch lat naszej znajomości, która zaczęła się, niespodzianka, w Internecie; z drugą znam się od czasów przedszkolnych, kiedy to bawiłyśmy się wspólnie na podwórku; dziś śmieszy mnie fakt, jak wiele lat nie zdawałam sobie sprawy, że Karolina tak naprawdę mnie nie lubiła zarówno w przedszkolu, jak i w podstawówce, chociaż przyjaźniłyśmy się, spotykałyśmy na tzw. nockach i spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. W moim "profilu" nie może zabraknąć również tych moich bliższych znajomych, którzy mnie zawsze pocieszają, dają buziaka w policzek, przytulają na pożegnanie, śpią ze mną na podłodze i na łóżku, piją sikacze bezalkoholowe z Ikei, przebierają się w jednoczęściowe piżamki, skaczą i śpiewają na całą ulicę wymyślone naprędce piosenki, bo tyyyyle czasu zostało jeszcze do rozpoczęcia mszy, jeżdżą na rowerach do Gdańska i chodzą boso przez świat, chociaż temperatura przekracza zero stopni Celsjusza; tych, z którymi nie chciałabym się rozstać po wyjściu z gimnazjum, bo bardzo, bardzo, bardzo ich kocham. Wszyscy pojawili się już na moim blogu (jeżeli dobrze kojarzę!), no i pojawią się w któryś dzień "Challengu". Po tym zasługującym na rangę wypracowania tekście możecie wywnioskować, że bardzo lubię siebie i swoją osobę. Nic mylnego! Uważam, że każdy powinien uświadomić sobie, jak ważne jest to, by zwracać uwagę na samego siebie - akceptacja i miłość (ale absolutnie nie samouwielbienie) to klucz do zwycięstwa. Dzięki temu będziemy w stanie zrozumieć drugiego człowieka i ofiarować mu więcej, aniżeli zrobilibyśmy to, będąc skłóconym z samym sobą. Tak, to bardzo mądra nauka biblijna. Okay, ale to nie przeszkadza mi w określaniu siebie głupolem i wrednym stworem, plotkującym, obgadującym, może nawet obsmarowującym (zwłaszcza panią K., ją mogę wysmarować nawet własnym masłem do chleba, rawr). No i jestem też leniem pospolitym, ale nie śmierdzącym, bo pokój i ciało mam zadbane, nie narzekam, u mnie zawsze ładnie pachnie, przynajmniej dla mnie (każdy, kto mnie zna, wie, jaki mam czuły nos). Mało ćwiczę, pożeram kilogramy żarcia dziennie i hoduję dupsko. Taka jest właśnie rzeczywistość robaka, cieszcie się i radujcie, bo tym oto akcentem kończę pierwszy dzień czelendżu. Do jutra.

15 komentarzy:

  1. Fajny gif^^ Że też chciało Ci się bawić w coś takiego xd.
    I bardzo fajny wpis. Strasznie dużo Nam o sobie powiedziałaś i to w bardzo ciekawy sposób. Lubię kiedy ktoś coś opowiada w właśnie taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, teraz to Ty mnie bardzo miło skomplementowałaś! Jak ja uwielbiam tworzyć zdania, czyż komplement może być niemiły?:D Nevermind. Wracając... Grunt to trafić na odpowiednie osoby istniejąc w internecie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci, że jeszcze żadne złe ludzie Cię nie zaatakowali i oby było tak dalej! Mnie swojego czasu zaatakowały anonimki <3 lowciam to!

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem Ci szczerze, że jak otrzymałam bardzo niemiłe komentarze od anonimków (no gdzieżby ktoś taki się podpisał!) to na początku je po prostu olewałam, a później w którymś wpisie wspomniałam coby dali sobie spokój, bo to bezcelowe i takie tam i mnie o dziwo posłuchali albo po prostu nie chce im się już wchodzić na mojego bloga. Jakoś nie chciało mi się bawić w dogryzanie i tego typu "zabawy".

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja własnie wystraszyłam się głównie tego, że jak zacznę z Nimi walczyć to nieświadomie będę się pogrążać i będzie jeszcze gorzej niż było. Takich ludzi to najchętniej bym wyzwała coby się wyżyć trochę, ale z racji tego, że to nie miałoby najmniejszego sensu to najnormalniej w świecie poszłam na łatwiznę i to olała. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę miała podobnych przygód.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny pomysł z tym 'challengem'! Chociaż ja bym odpadła po kilku dniach :D Głupio mi, że prawie wcale nie komentuję, ale ZAWSZE czytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Ja też się boję, że odpadnę niedługo... Teraz to takie fascynujące, potem zaczną się gromadzić inne, ważniejsze obowiązki... ale to w końcu challenge, więc postaram się jemu sprostać. Nie musisz komentować, wystarczy, że jesteś, a ja o tym wiem i ci dziękuję, Zosiu! Miło, że są takie osoby, które zawsze czytają to, co napiszę. :)

      Usuń
  7. W końcu się doczekałam tego postu, musisz wytrwac 30 dni, po prostu musisz! Też mnie nie lubilas w podstawówce :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Może gdzieś tam trochę dorosłości jednak we mnie jest xd.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uświadomiłam sobie, że ostatnio włączam komputer tylko po to, żeby sprawdzić czy dodałaś już nowy post. A jakie jest moje rozczarowanie, gdy się jednak okazuje, że nie... ;)
    Fajnie to wszystko ujęłaś, cenię ludzi, którzy potrafią pisać ciekawie i długo, czego ja sama nie umiem, a ty z pewnością posiadasz takie cechy. Czytać też uwielbiam, ale nie przepadam za Kingiem, sama nie wiem, jakoś nie porwał mnie ten fenomen... Wolę za to kryminały Niemki Moniki Feth czy naszego rodaka Krzysztofa koziołka.
    A wracając do naszego wcześniejszego tematu, wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie biologia i chemia mogą Ci dać pewny zawód. Jednak to nie moja działka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz bardzo oryginalne imię, tak, dopiero teraz zajarzyłam, jak się nazywasz. Hm, to jakaś większa sprawa, bo ja urodziłam się latem/jesienią, a uwielbiam zimę, właściwie lubię wszystkie pory roku oprócz wiosny. Styczniowcy, macie pecha, zawsze jesteście najstarsi. Skoro boisz się radykalnego cięcia, a masz rozdwojone końcówki, to czemu nie spróbujesz podciąć ich sama? Większość dziewczyn, które znam, sama podcina sobie końcówki, odcięcie tego centymetra czy dwóch to żadne problem. O co chodzi z tym piercingiem? Zazdroszczę Ci, masz całą serię o Sookie! ja czytałam tylko pierwszy tom i teraz wszędzie szukam dalszych części. Dygresja is good.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bez przesady, mój rozwój umysłowy zatrzymał się na etapie amebki. Yerbę też piłam, ale w innych celach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje imię nie brzmi zbyt ciekawie, ale też nosi je niewiele osób, za to na historii jest zawsze niezła beka, haha, boki zrywać :P Przypomniałam sobie, że kiedyś strzygłam się nożyczkami zwykłymi, do tego nieco popsutymi, i nie wyglądało to źle. Ale ja nie miałam zbyt wysokich wymagań. A gdzie masz ten kolczyk? Wiem, głupie pytanie. Uch, czemu muszę mieszkać w takim dziwnym miejscu? Piłam, by pić, yerba jest dobra. Tak, jak się zwykle pije herbatę. Wtedy ja już się będę cieszyć, że chodzę do szkoły, bo się pewnie znudzę i zatęsknię za kolegami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Fakt, dwa tygodnie to jednak trochę mało. Taka grzeczna dziewczyna i dobra uczennica, a jakież to kolczyki groteskowe pod włosami skrywa! :) Ja tam teraz w ogóle nie ścinam włosów.

    OdpowiedzUsuń