yesyesyes
Dzionek spędzony z Karoliną (różowa bluzka) w Głównym. Cieszę się, że pojechałyśmy, bo film był naprawdę niesamowity. Wiadomo nie od dziś, że Spielberg robi świetne filmy. Zdarzyły mi się dwa przykre incydenty. Pierwszy: Karolina zaciągnęła mnie do Mc Donald's, chociaż zapowiedziałam sobie, że nigdy więcej niczego tam nie zjem (oprócz lodów, a w ekstremalnych przypadkach - czegoś z kurczakiem). Patrzyłam na kiepskie menu i mój wzrok spoczął na kanapce wiejskiej. Pomyślałam, że kanapka jest z kurczakiem, więc wzięłam. Po długim czekaniu otworzyłam paczuszkę, a tam wołowina... Ohyda. Wyrzuciłam wołowine, a sama kapusta kiszona z keczupem i musztardą w kanapce nie była zbyt dobra. Sześć złotych, które mogłam spożytkować na dwa kurczakburgery, poszło na marne... Następnie udałyśmy się do parku, przycupnęłyśmy na ławeczce i rozmawiałyśmy. Zaglądam do torebki, a tam wszystko w kubusiu pomarańczowym... Śmierdziało, że hej! Po powrocie do domu zamoczyłam torebkę i swój prowizoryczny portfelik, zdjęłam sznurek z torebki (nawet nie wiem, czy uda mi się go przywrócić z powrotem... byłaby szkoda, bo torebkę kupiłam miesiąc temu za sto złotych), wyczyściłam gąbką mp3 (działa normalnie, jedynym mankamentem jest guzik przełączania piosenki) oraz nieszczęsne słuchawki, które aktualnie są ciężkie w użyciu, mam dźwięk przestrzenny, wyostrzone basy i słabą resztę. Całe szczęście, że telefon miałam w ręku! Nie wiem, co mnie pchnęło, żeby włożyć mp3 do środka torebki; zawsze mam w którejś z kieszeni bocznych. Wyszła mi cudowna relacja dzisiejszego dnia! Pociąg jak zwykle zapchany; nie mam pojęcia, dlaczego wypuszczono taki krótki skład...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz